Stoi na chodniku trzymając w ręce swojego ulubionego L&M’a, czyli mentolowego linka. Ludzie, którzy ją mijają pewnie myślą, że taka ładna i młoda dziewczyna nie powinna się truć. Może mają racji trochę. Ale tylko odrobinę, bo cóż jej z wieku, wyglądu, kasy czy pozycji społecznej skoro jest strasznie nieszczęśliwa? Tak po prostu, mówiąc najprościej. Papierosy to dla niej odskocznia od życia codziennego, od problemów i ogromnej samotności jaka ją trapi ostatnio jakby jeszcze bardziej.
Pewnie powinna teraz poznać swojego
księcia. Tylko co zrobić z faktem, że ona już poznała owego księcia? Po czym okazało się, że to nie ona jest jego księżniczką?
Nie była to historia rodem z romantycznej
komedii. Nie poznali się nagle i nie zakochali się w sobie. Znali się tak
naprawdę od zawsze. Oboje urodzili się w Białoruskiej miejscowości
przygranicznej – w Grodnie. Kiedyś poszli razem na imprezę, bo jak to później
wspominali „tak jakoś wyszło”. Spotykali się od tego momentu coraz częściej. W
końcu zostali parą. Byli szczęśliwi. Ona miała 17 lat on 23. Pomyślicie pewnie,
że to duża różnica. Ale oni jej praktycznie nie zauważali. Znajomi tylko czasem
o tym wspominali, ale gdy widzieli ich razem szybko przestawali zwracać na to
uwagę. Ona była z niego dumna, bo był utalentowanym siatkarzem, on godzinami
mógł patrzeć, jak ona się śmieje. A doprowadzał ją do uśmiechu jak nikt.
Pewnego dnia przyszedł do niej z dziwną
miną. Od razu wiedziała, że coś jest nie tak.
-Aleh co się stało? Zapytała głosem
pełnym troski, nie mogąc znieść już dłużej jego smutnego wzroku i milczenia, jakie fundował jej odkąd przekroczył próg jej pokoju. Z reguły cisza jaka
zapadała czasem między nimi im zupełnie nie przeszkadzała. Oboje przyzwyczaili
się do swojej obecności na tyle, że nawet cisza czasem była naturalna. Tego
dnia było jednak inaczej. W powietrzu można było wyczuć czające się obawy i
zapowiedź trudnych decyzji.
-Dostałem dziś bardzo ciekawą ofertę pracy.
Jeden z najlepszych klubów w Polsce, Asecco Resovia Rzeszów, zaproponował mi,
abym reprezentował jego barwy. Siatkówka w Polsce stoi na bardzo wysokim
poziomie, o wiele wyższym niż u nas i nie ukrywam, że i pieniądze proponują mi
dużo większe niż tu. Jednak wiąże się to oczywiście z przeprowadzką na stałe do
Polski - Gdy to wszystko powiedział spojrzał Anie głęboko w oczy i czekał na
reakcję. Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie.
-To cudownie, że cię w końcu docenili.
Oczywiście masz zamiar przyjąć tę propozycję?
-Sam nie wiem… Z jednej strony, oczywiście
chciałbym, bo to przecież ogromna szansa. Ale co wtedy z nami będzie? Ty
przecież nie będziesz mogła wyjechać ze mną, bo masz jeszcze szkołę, poza tym
twoi rodzice w życiu nie puściliby cię ze mną do innego kraju, a musisz ich
słuchać przynajmniej do przekroczenia progu dorosłości. Ana nie chce cie
zostawiać. Zwariuję bez ciebie… powiedział i przytulił swoją kochaną dziewczynę
mocno a zarazem delikatnie, żeby nie zrobić jej krzywdy. Ona spojrzała na niego
z czułością, ujęła jego twarz w dłonie i uśmiechnęła się pokrzepiająco, chociaż
w jej oczach błyszczały już pierwsze łzy. To oczywiste, że nie chciała by
wyjeżdżał, bo naprawdę go kochała, ale nie mogła też pozwolić, żeby, ze względu na
nią, on zmarnował swoją karierę. Przecież kochał siatkówkę i ona go w pełni
rozumiała, z równą mocą kochała taniec. Po dłuższej chwili odezwała się.
–Ta propozycja z Polski to dla
Ciebie ogromna szansa. Oboje o tym wiemy. Wiem jak kochasz siatkówkę, bo ja
kocham taniec z równą mocą. A nasz związek przetrwa. Ja skończę szkołę i
przeprowadzę się do ciebie. Studiować mogę przecież wszędzie. To tylko dwa
lata. Przetrwamy to.
Nie przetrwali. Chociaż oboje się starali.
Po pół roku, podczas którego widzieli się tylko 3 razy oboje stwierdzili, że to
dla nich zbyt trudne. Gdy tylko się zobaczyli tonęli w swoich objęciach jednak
każdy kolejny wyjazd był coraz trudniejszy. Ona odczuwała tęsknotę coraz
dosadniej, on też. Ustalili, że tak będzie lepiej. Nie było. Przynajmniej dla
niej. Pierwsze pół roku tęsknota była tak silna, że aż sprawiała jej niemal fizyczny
ból. Później stopniowo było trochę lepiej. Aż w końcu wmówiła samej sobie, że
już jej przeszło, że się odkochała. Nie odkochała się.
Dziś minęły już ponad trzy lata od ich
rozstania a ona czuje że jej życie jest kompletnie bez sensu. Dalej nie znalazła
sobie chłopaka, bo żaden nie był odpowiedni. Ani jeden nie był nim. Wyjechała na
studia. Co prawda do Polski, ale nie do Rzeszowa, miasta, w którym on nadal gra, tylko do Szczecina, żeby byli daleko od siebie. On ma przecież teraz już żonę i
dzieci i chyba jest szczęśliwy, przynajmniej tak to wygląda jak czasem ogląda
jego występy na boisku. Ona natomiast jest kłębkiem nerwów i przechodzi właśnie
straszny okres w swoim życiu. W Szczecinie czuje się okropnie samotna, Nie
znalazła tu przyjaciół, bo od pewnego czasu stroni od ludzi, nie jest już wesoła
i towarzyska jak kiedyś. Na studiach nie idzie jej najlepiej, nie spodziewała
się że będzie jej tak ciężko. Nie widzi sensu życia. Jest obojętna i apatyczna.
Chciałaby umrzeć.
Przepraszam. Musiałam to napisać.
Mówi się że gdy jest komuś bardzo źle to wtedy musi to gdzieś z siebie
wyrzucić. To jest mój sposób na to, żeby się oczyścić. Taki łanparcik. Nie wiem
czy powstanie coś jeszcze tu w najbliższym czasie. Nie wiem czy w ogóle jeszcze
coś powstanie. Nie byłam pewna czy to publikować bo nie do końca podoba mi się
jak to wyszło. w mojej głowie ta historia wyglądała trochę lepiej. Nie wiem...
Generalnie ostatnio niczego w moim życiu nie jestem pewna. Nie jest dobrze.
Pozdrawiam. A.
Nie każda historia miłosna kończy się happy endem... Czasami jednak, lepiej żyć ze świadomością, że ta druga osoba jest szczęśliwa, niźli nie ma jej w ogóle...
OdpowiedzUsuńChyba pierwszy raz czytam coś Twojego, nie wiem czy wcześniej pisałaś, czy też nie... W każdym razie przekaz i sens historii, jest niesamowity.
I mam nadzieję, że to nie był jej prawdziwy książę. Że ten prawdziwy, jeszcze się pojawi. :)
Trafiłam tu po Twoim wpisie u mnie i podoba mi się :) To opowiadanie, mimo, że krótkie, ma jasne przesłanie i sens. I w zasadzie mogłoby być początkiem czegoś dłuższego, choć wcale nie musi. Pozdrawiam i życzę poprawy w życiu, pewności i żeby było dobrze :)
OdpowiedzUsuńTo jest świetne i bardzo się cieszę że zdecydowałaś się opublikować. Ta historia przypomina mi mój bolesny w życiu okres. ludzie często decydują się przerwać związek na odległość podając argument że tak będzie lepiej, tylko ze przeważnie wtedy albo cierpią obie strony, albo jedna z nich a druga jest szczęśliwa, tak było w tym przypadku. Aleh ułożył sobie życie na nowo, a Ana nadal go kocha i cierpi, nawet jeżeli by się spotkali to nie wiadomo czy nie cierpiałaby jeszcze mocniej. Dzięki za Aleha, jak go uwielbiam a widząc to zdjęcie od razu mam świetny humor
OdpowiedzUsuńA mi się to bardzo podoba! Jest super i jak najbardziej mogłoby to przerodzić się w dłuższą historię! Może jeszcze to przemyślisz :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńnowość na - i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com
Nowość na http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com
UsuńZapraszam :)
Zapraszam na nowy rozdział :)
Usuńhttp://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na
Usuńhttp://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Zapraszam na nowy rozdział! :) Pozdrawiam :)
Usuńhttp://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
Nie wiem czy mam Cię tutaj cały czas informować o nowościach?:)
Wchodząc tutaj, myślałam, że to będzie jakiś twój pamiętnik. A okazało się, że to taka krótka historyjka. I nadal nie wiem jak to odczytać, bo skoro "oczyszczenie" to można by podejrzewać, że przeżyłaś podobną sytuację. Teraz nie wiem czy mam komentować zwracając się do ciebie, czy opisując Anę :D W każdym razie bardzo współczuję Anie. To co czuje do Alka to musiała być prawdziwa miłość, skoro po tylu latach wciąż nie umie znaleźć miejsca na ziemi :( I ciekawa jestem czy się jej to uda, biorąc pod uwagę czas, który minął. Z natury wierzę jednak, że wszystko, nawet najbardziej beznadziejna sytuacja może skończyć się dobrze. I życzę ci takiego optymizmu, nawet jeśli wydaje się, że gorzej być nie może :*
OdpowiedzUsuńMasz rację, jest to trochę moja historia. Napisanie jej pomogło mi w pewien sposób. Mogę teraz spojrzeć na to wszystko bardziej z boku. Dlatego właśnie zastanawiałam się, czy w ogóle to publikować. A mój optymizm też gdzieś tam głęboko we mnie jest, tylko czasem gubi mi się w tym moim życiowym bałaganie. Ale jest lepiej. Jest, bo mam w życiu ludzi, którzy zawsze mnie wspierają i w ostatnim czasie przekonałam się o tym jeszcze bardziej. Chociaż zawsze w nich wierzyłam.
UsuńSerdecznie zapraszam na 3 rozdział na http://na-boisku-i-poza-nim.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzasami już tak bywa, że mimo obietnic z obu stron coś się wypala. Na dodatek odległość, czyli aspekt, którego związek zdecydowanie nie lubi. Hm, doskonale rozumiem położenie bohaterki. Ja do tej pory nie mogę zapomnieć o podobnym zakończeniu związku z facetem.
OdpowiedzUsuńCholernie mnie to urzekło, pisz więcej. ;)
Ja bym chciała wiedzieć, jaka jest ta historia.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Anie, na pewno jest jej trudno..
Jaki ja mam poślizg z blogami. Mamuniu. Kocham Cię za Szczecin, kocham. Szkoda, że tylko łan part, z chęcią poczytałabym dłużej. Ból Any jest potężny, aż mi się smutno zrobiło.
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuń